kajdanami skuty
na dożywocie na czas bez dna
pomocy wołam bez echa
bo wszystko upadło
dzień bez słońca
niebo przykryte chmurami
anioły nie wrócą
nie dadzą wytchnienia
ale listki zielone śmieją się do mnie
w podmuchu ciepłego wiatru
który przez ocean rozgarnia pragnienia
przywiewa stada ptaków
co w skałach duszy mają gniazda
rodzą pisklęta żółte i czarne
wodospad roztacza szum miłości
perlistymi kroplami łez
pomocy wołam bez echa
zgubionego w zielonej wodzie
zamkniętej na ból
włosy spowite zapachem
waniliowych wspomnień
osłaniają mnie od marzeń